ďťż

Forum eportal / Strona: omnie.php

photo

W dwa tygodnie przez Helladę
czyli jak zwiedzałem Grecję w kilka dni

Moja grecka przygoda tak naprawdę rozpoczęła się już w Warszawie – kiedy o świcie odjechałem autokarem w kierunku greckiej Tesalii. Jechaliśmy w niesamowitym upale przez cały dzień przez Polskę . O zmierzchu spostrzegłem powiewającą bialło niebiesko czerwoną flagę . Tak, to była już granica Polsko -Słowacka. Noc nastała szybciej niż się spodziewałem, równie szybko później usnąłem. W autokarze spało się bardzo niewygodnie, co kilka godzin budziłem się i spoglądałem za okno. Wszędzie było czarno, czasem tylko w oddali świeciły się blade światełka przydrożnych latarni i innych pojazdów. W nocy przejechaliśmy przez Węgry oraz stolicę tego kraju – Budapeszt. Kiedy się obudziłem byliśmy już w Serbii. Zaciekawiły mnie wysokie wzgórza po obu stronach wąskiej szosy, którą jechaliśmy oraz pozostawiona na poboczu karoseria autobusu szkolnego. Dostrzegłem różnicę w wyglądzie podwórek w Serbii i na Słowacji . O ile słowackie były bardzo zadbane o tyle w serbskich wysuszona trawa, poszarpane opony i stosy spróchniałego drewna wyglądały przygnębiająco nawet w biały dzień.
Po krótkim postoju na stacji benzynowej ruszyliśmy dalej w kierunku granicy Serbsko-Macedońskiej. Niestety na samej granicy zatrzymał nas korek. Zjechaliśmy na specjalny pas dla autokarów jednak nic to nie dało. Przyglądałem się tablicom rejestracyjnym samochodów stojących w korku i miałem wrażenie, że w kolejce stoi samochód z każdego kraju Europy! Dostrzegłem rejestracje rumuńskie, szwajcarskie, rosyjskie, polskie a nawet szwedzkie. W końcu po długim oczekiwaniu przejechaliśmy przez granicę i wjechaliśmy do Macedonii. Za oknami autokaru z jednej strony skalna ściana, drugiej gigantyczna przepaść nie zabezpieczona żadną barierką. Krawędź przepaści znajdowała się dosłownie trzy kroki od autokaru . Zacząłem się trochę niepokoić zwłaszcza , że w niedawnym czasie była mowa o wypadkach autokarów, m.in. w Grenoble. Uspokoiłem się, gdy droga była równiejsza, a za oknem były już tylko łąki i pagórki.
W godzinach przedpołudniowych dotarliśmy do ostatniej granicy – granicy z Grecją. Nie miałem pewności, czy na pewno dotarliśmy we właściwe miejsce. W okolicy nie widać było żadnych śladów aglomeracji. Tylko jeden budynek i autostrada. Okazało się że dojechaliśmy do celu. Budynek przypominający zajazd, to nasz hotel. Po rozpakowaniu bagażu i zjedzemniu obiadu wybraliśmy się na rekonesans okolicy. Za hotelem był basen, wokół którego stały leżaki i stoliki, był także barek, a z głośników słychać było zorbę . Cały obszar wokół hotelu porośnięty niedużymi drzewkami oliwkowymi. Niestety plaża nie sprawiała dobrego wrażenia, była zanieczyszczona glonami, „wyplutymi” przez morze gąbkami oraz pozostawionymi przez niechlujnych plażowiczów butelkami i paczkami po ciastkach. Morze także było zanieczyszczone, na całej plaży nieprzyjemnie pachniało rybami. O zmierzchu powróciliśmy do hotelu. Dowiedziałem się, że najbliższe miasteczko znajduje się w odległości 30 kilometrów od naszego hotelu. Tesalia to region w dużej mierze nizinny. W sposób charakterystyczny w "płaski" krajobraz Tesalii wpisuje się grupa kilkusetmetrowej wysokości stromych skał i zbudowanych na ich wierzchołkach bizantyjskich klasztorów.
Następnego dnia wyruszyliśmy zwiedzać klasztory w Meteorach. Przewodniczka poleciła nam, aby zgodnie z warunkami mnichów, nie fotografować wnętrza klasztorów, i stosownie się ubrać tzn. założyć ciemne ubranie i spodnie za kolana. Ubrałem się więc w ciemną koszulkę i długie czarne spodnie. I to była tragedii a , bo od kilku dni były wyjątkowe upały, a temperatura nawet do 36 stopni w cieniu! Było gorąco, że zaczynała boleć głowa, pragnienie się wzmagało , a w pobliżu nie było gdzie kupić żadnego napoju! Brak wody w plecaku okazał się dużym błędem . W drodze powrotnej do hotelu, zatrzymaliśmy się przy źródełku Afrodyty. Starożytni wierzyli, że po obmyciu twarzy w wodzie tego źródełka poprawi się wzrok i słuch, a mężczyzna będzie miał większe szanse na znalezienie sobie małżonki. Byłem tak spragniony, że napiłem się parę łyków tego źródełka.
Trzeciego dnia autokarem wynajętym u miejscowych pojechaliśmy pod najwyższy masyw górski w Grecji – Olimp. Był on w starożytnej Grecji siedzibą dwunastu najważniejszych bogów Greckich oraz ich przywódcy – Zeusa. W starożytności nikomu nie udało się zdobyc szczytu Olimpu, każdy śmiałek ginął podczas wyprawy, ludzie wierzyli zaś, że to kara od bogów za próbę naruszenia ich spokoju. Zbocze góry i sąsiednie wzgórza były całe porośnięte makią, czyli typowo śródziemną szatą roślinną, oraz zielonymi, iglastymi drzewami. Tego samego dnia wieczorem udaliśmy się do jednego z najbliżej od naszego hotelu położonego miasta – Leptokarii. Jest to niewielkie, lecz bardzo gwarne miasteczko. Jego główna ulica przypominała wyglądem zakopiańskie Krupówki ! Po obu stronach deptaku można było kupić koszulki z napisem „Leptokaria”, kubeczki ze zdjęciami najpiękniejszych zakątków Grecji oraz wiele innych pamiątek.
W miasteczku mieszka bardzo wielu Polaków. Nawet sprzedawcy w sklepikach – rdzenni Grecy – mówili bardzo dobrze po polsku. Często zdarzały mi się sytuacje, że po angielsku pytałem o cenę towaru lub o inne rzeczy, a sprzedawca nagle pyta mnie „Czy mówisz po polsku?” Brzmiało to dziwnie, lecz było to także bardzo miłe. Idąc głównym deptakiem da się słyszeć wśród tłumu polskie wyrazy i ludzi rozmawiających po polsku. Kupiłem sobie na pamiątkę kilka koszulek z napisem „Grecja” lub po grecku „Ελλάδα” .
Po tej wyprawie mieliśmy dwa dni na odpoczynek w hotelowym basenie,a następnie szóstego dnia udaliśmy się na całodniową wyprawę na wyspę Skiatos. Najpierw pojechaliśmy do portu autokarem, w porcie zaś przesiedliśmy się na statek płynący na Skiatos. Podróż w jedną stronę trwała około 5 godzin. Dla urozmaicenia podróży na statku odbywały się lekcje tańca zorby. Po drodze podziwiać można malownicze małe wysepki z granitowymi zboczami. Sama wyspa Skiatos jest bardzo interesująca zwłaszcza pod względem typowej greckiej architektury. Zwiedzaliśmy kościół św. Mikołaja – patrona żeglarzy, po czym mieliśmy kilka godzin wolnych dla siebie. Następnie wróciliśmy na statek i udaliśmy się w drogę powrotną.
W nocy z siódmego na ósmy dzień wyruszyliśmy do stolicy Grecji. Do Aten dotarliśmy o świcie. Widok był wspaniały, nad miastem w oddali wznosił się słynny ateński Akropol, oświetlony wschodzącym słońcem. Tam też był początek naszego zwiedzania miasta. W tym czasie Akropol był poddawany konserwacji i , więc nie można było zbliżać się do budowli. Niżej , pod Akropolem znajdują się ruiny amfiteatru, a dalej w głąb miasta widać pozostałości po starożytnych zabudowaniach. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się się pod grób nieznanego żołnierza na Plateia Syntagmatos, gdzie odbywała się zmiana warty strażników ubranych w szare stroje, czerwone czapeczki oraz śmieszne buty z pomponikami na czubkach. Podczas zmiany warty zabawnie machali nogami, co stwarzało wrażenie, jakby tańczyli. W drodze powrotnej do hotelu zatrzymaliśmy się przy pomniku Leonidasa i jego żołnierzy w wąwozie Termopilskim. Wąwóz ten stanowił niezwykle strategiczne miejsce . Był świadkiem heroicznej walki i śmierci kilkuset Spartan podczas najazdu Persów w 480r. p.n.e.
W samej Grecji byliśmy tak naprawdę osiem dni. Resztę dni spędziliśmy w autokarze. Ostatniego, ósmego dnia naszego pobytu tutaj, w nocy udaliśmy się do Larissy-kolejnego greckiego miasteczka znajdującego się najbliżej naszego miejsca zamieszkania. Miasteczko to nie różniło się zbytnio od Leptokarii, było tak samo ciasne i pełne zgiełku j, mimo wszystko stwarzało taki miły i przyjemny klimacik. To tam miałem okazję po raz pierwszy spróbować oryginalnej greckiej kawy mrożonej frappe. Miała ona swój niepowtarzalny, słodkawy smak.
Następnego dnia rankiem opuściliśmy hotel i wyruszyliśmy w długą i męczącą drogę powrotną do kraju. Co prawda byliśmy w Grecji bardzo krótko, jednak doznane wrażenia z ” żywej lekcji historii „ pozostaną w pamięci na zawsze.

Opracował: Rafał Hankus z klasy 2B.


Powinienes czesciej robic akapity

A tak to szkoda, ze malo napisales o slwoacji i wegrzech Coz jesli na serbii wyglada tak nieciekawie to czesciowo tez taki widok mozna zaobserwowac na wegrzech na "odludnych" miejscach.

A ze w grecji mowili po polsku to sie nie dziwie, z reguly czesto jest grupa polakow ktorzy mieszkaja w "turystycznych" miastach. Sam pamietam we wloszech jak mowilem po polsku:
ja: cola w butelce
on: nie ma
ja: cola, puszka
on: tez nie ma
ja: to pepsi
on: ok, podaje

ja z ojcem po chwili sie kapnelismy, ze po polsku gadalismy z gosciem<lol>
nagle ocknieci przypratrujemy sie, a on: - tak wiem z bydgoszzza jestem xD

a przyzwyczailismy sie juz bo juz ponad 2 tygodnie siedzilismy i czesto mieszalismy slowka wloskie-polskie ze naprawde byslismy zaskoczeni

) Coz jesli na serbii wyglada tak nieciekawie to czesciowo tez taki widok mozna zaobserwowac na wegrzech na "odludnych" miejscach.
W tej Serbii to jakiś koszmar był! Przynajmniej w tej części która przejeżdżałem... Seryjnie na poboczu leżał stos karoserii przypominający autobus szkolny
Normalnie, jak w horrorze jakimś albo innym filmie apokaliptycznym
btw. ja miałem podobną sytuację 2 lata temu w Paryżu:

POD LUWREM:

Moja koleżanka: spytaj tego murzyna ile kosztuje ta książeczka
Czrnoskóry handlarz: Pięć euro proszę za książeczkę koleżanko xD

Koleżanka się zdziwiła....
ah przypomnialem sobie ze jak wracalem ze slowacji to na malym moscie (lezala na malej rzeczce) tir przywrocil sie a kilkanascie dzieci stalo kolo niego i sie gapilo

hehe francja elagancja nie wiem jak mozna myslec ze nie spotka sie polakow w znanym miastach xD


Polacy to są juz chyba wszędzie! na kazdym kontynencie, w kazdym kraju, w kazdym regionie xD
takie obieżyświaty jesteśmy ^^
Duuuugie ale wyjebane w Kosmos
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • alexcom.xlx.pl